czwartek, 16 lutego 2017

W oczekiwaniu na list z Hogwartu

czyli... co daje nam czytanie. 

ŹRÓDŁO

Albo czego nam nie daje.


Obecnie mamy takie czasy, że ludzie albo czytają, albo nie czytają, "bo nie lubią". Korzystając z nadmiaru wolnego czasu i przeglądając sobie demotywatory, natknęłam się na jeden z nich, który możecie zobaczyć powyżej. O ile nie wywołał we mnie jakichś większych (ani pozytywnych ani negatywnych) emocji (niezależnie od tego jak bezsensowny on jest), to jest inny aspekt, o którym chciałabym teraz napisać.Osobiście zaskoczyły mnie niektóre komentarze, zarówno pod tym konkretnym demotywatorem, jak również innymi mówiącymi o sensie (lub jego braku) czytania. Często nie były to komentarze oceniające tę konkretną, internetową "twórczość", ale sam fakt czytania książek. Chciałabym teraz przytoczyć jeden z komentarzy (z przyczyn oczywistych pominę przekleństwa): 
"Co wy macie z tym czytaniem?? Koło dupy lata to tym co nie czytają. Skoro to takie fajne to korzystajcie a nie demoty robicie!"
Dla osłody dodam jeszcze jeden:
"I znów brednie z tymi książkami. Proporcjonalnie jest tyle samo książkowych gniotów, ile syfu w internecie."
Moje pytanie jest następujące: O co chodzi z tym czytaniem, że tyle osób jest "anty" i zasadniczo nie czyta, ale chętnie krytykuje? 

Ludzie czytają (i piszą) praktycznie od... zawsze. Powstają dzieła różne. Różny był także odzew na poszczególne utwory (mniej lub bardziej krytyczny w zależności od czasów, w jakich dana książka została wydana, bądź tematyki jaką poruszała). A teraz, kiedy wydawać by się mogło, że twórczość jakiegokolwiek pisarza nie zostanie zakazana, a ten nie będzie musiał wyemigrować z kraju, ludzie w dalszym ciągu krytykują. I choć wydawać by się mogło, że czasami mają rację, szczególnie biorąc pod uwagę takie książki, które określane są przez przeciwników czytania jako "gnioty". Ale wielu z nich nie krytykuje tego, jak to mówią "badziewia", ale sam proces czytania. Niezależnie od tego czy jest to "Zmierzch", czy lektura szkolna, którą trzeba przeczytać. No bo przecież czytanie to strata czasu, lepiej podążać za hasłem: "Będę grał w gry" i poświęcać swój czas na spędzanie go w taki, a nie inny sposób. 


Innym zarzutem przeciwników czytania jest fakt, dla którego ci "czytający" mieliby narzucać swoją wolę tym nieczytającym. No bo skoro ja czytam, to wszyscy muszą. Ale przecież nikt nikogo nie zmusza (chyba). Wolisz oglądać filmy, to oglądaj. Preferujesz sam pobudzać swoją wyobraźnię i "tworzyć" w głowie własne scenariusze, to czytaj. Nie ma problemu.

Co jeszcze mówią przeciwnicy czytania? A bo te książki takie ciężkie, nieporęczne, gdzie ja to będę nosić, kręgosłup mi się pokrzywi. Żyjemy w takich czasach (technologicznie rozwiniętych), że taki problem to nie problem. Są czytniki ebooków chociażby. Lekkie, poręczne, do torby się zmieszczą. "No ale mnie nie stać" - powie przeciwnik. W ofercie są audiobooki, ebooki, które można otworzyć na komputerze, bądź w telefonie. "Ale ja nie lubię audiobooków, nie lubię słuchać, książki wolę czytać. No a poza tym nie stać mnie na książki, wolę wypożyczać z biblioteki" - z dezaprobatą przegada mnie przeciwnik. Jestem w stanie to zrozumieć. Sama częściej wypożyczam książki  z biblioteki, aniżeli kupuję nowe. No ale.. Jak wyjeżdżasz dalej, a nie chcesz dźwigać, to wypożycz jedną.. Ale grubszą. Albo kilka cieńszych. I po kłopocie. Niejednokrotnie nosimy cięższe torby niż ta jedna czy dwie książki. "Ale książki to papier. Papier to drzewa. Drzewa to tlen. Wycinają drzewa to i tlen zabierają!" - przeciwnik wyciąga z rękawa swojego asa. Najmocniejszy argument. Nie mam zbyt wiele na usprawiedliwienie książek w tym aspekcie. No może poza tym, że samochody zanieczyszczają powietrze, a dalej nimi jeździmy. Ale mam wrażenie, że takie tłumaczenie zabrzmi nieprzekonująco..


Jeśli natomiast chodzi o mnie.. Jako czytelniczego nałogowca. Przyznam, że zdarzało mi się czytać tzw. "gnioty", ale to głównie dlatego, żeby zbyt wiele przy tym nie myśleć i po prostu trochę się zrelaksować i "odmóżdżyć". Jestem w stanie uwierzyć, że wielu ludzi nie przepada za tego typu literaturą i sięga po książki "z wyższej półki". Ja również.. Głównie wtedy kiedy muszę przeczytać coś na zajęcia na uczelnię i z reguły nie jest to przyjemna aktywność. Może i moje zasoby leksykalne się powiększają. Ale co mi po tym, jak i tak dalej nie rozumiem tego, co mądrzejsi ludzie ode mnie próbowali mi w danej (tak mądrej zresztą) książce przekazać. Zresztą jak tak sobie myślę to "zauroczenie" czytaniem w jakimś stopniu sprowokowało mnie do założenia bloga... I pisania czegoś swojego. No wiadomo książka to to jeszcze nie jest, ale fajnie jest móc przelać coś na papier (albo raczej na klawiaturę :D).

Jak już wspomniałam jestem w stanie przeczytać wiele. Dlatego nie sprawia mi problemu czytanie Katarzyny Grocholi (i "wypłakiwanie" się nad losem jej bohaterek), Grahama Mastertona (i czytać o "fruwających" ludzkich wnętrznościach), czy trzymającej w napięciu do ostatniej strony Agathy Christie. Jaki więc z tego wniosek można by zapytać. I po co piszesz o swoich preferencjach czytelniczych - zapyta ktoś inny. Otóż dlatego, żeby pokazać, że ludzie lubią inne rzeczy, inne formy spędzania wolnego czasu, czy chociażby inne gatunki książek. Ale do momentu gdy te aktywności nie sprowadzają się do szerzenia szeroko pojętego zła w jakiejkolwiek postaci... To nie możemy krytykować innych, bo wolą obejrzeć film po pracy, niż poczytać książkę. Czyż nie? :)


A jak jest z Wami? Czytacie? W jakiej formie - papierowej, czy bardziej nowocześnie? Czy raczej krytykujecie czytanie? :)

1 komentarz :

  1. Uwielbiam czytać i czytam dość sporo. Zwykle w papierowej formie, chociaż własnie jak gdzieś wyjeżdżam i wiem, że czeka mnie dźwiganie bagażu to wtedy zaopatruję się w ebook, bo jest to zdecydowanie lżejsze rozwiązanie. :)
    Nie lubię słowa gniot i nie lubię, jak ktoś mówi, że czyta tylko "dobre" książki, albo słucha "dobrej" muzyki. Bez sensu xD To ja czytam tylko "słabe" książki i słucham tylko "słabej" muzyki, haha :D

    A co do krytykujących? Kompletnie nie zwracam na to uwagi. Niektórzy po prostu muszą się przyczepić do czegokolwiek. Hejt w dobie internetu to zjawisko bardzo powszechne i z nim nie wygrasz. Ja nie krytykuję, każdy może spędzać wolny czas jak chce. Gra? Książka? Spacer? Leżenie i romansowanie z czekoladą? Żaden problem. :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.