sobota, 31 grudnia 2016

MKS Będzin - PGE Skra Bełchatów RELACJA

Kolejny mecz z udziałem PGE Skry Bełchatów już za mną. W zasadzie w całym "kibicowskim życiu" już (dopiero) czwarty, aczkolwiek można uznać, że pierwszy był już w tak zamierzchłych czasach, że niewiele z niego pamiętam. No może poza tym, że wtedy zrobiłam sobie dwa pierwsze zdjęcia z siatkarzami w życiu :D Nie wiem co Skra ma w sobie takiego przyciągającego (choć wiedzieć powinnam, ale pofilozofuję sobie o tym za chwilę...), że za każdym razem mam pecha z kupowaniem biletów albo pecha... ogólnie. Podczas pierwszego (a w zasadzie drugiego ever, jak już wiecie) z MKS Będzinem, Andrzej Wrona podczas dawania mi autografu obdarzył mnie wzrokiem godnym pozazdroszczenia przez odtwórców najstraszniejszych ról w horrorach. Drugim razem wszystkie najlepsze bilety wyprzedano, więc zostało mi siedzenie w pierwszym rzędzie i oglądanie całego meczu między barierkami (a mówią, że pierwszy rząd najlepszy hmmm.. nie w sosnowieckiej hali, która sama w sobie jest dość specyficzna), teraz kiedy już znalazłam sobie wcześniej względnie wymarzone miejscówki do obserwacji i robienia równie względnie dobrych zdjęć... Po 11 minutach od pojawienia się biletów.... Oczywiście zostały wykupione. No ale tym razem w zasadzie (jeśli chodzi o moją miejscówkę) nie było aż takiej tragedii :) 



Co do wspomnianego już  filozofowania.. PGE Skra Bełchatów. Jestem kibicem/kibicką tej drużyny... Od samego początku mojej przygody z siatkówką. I naprawdę za każdym razem zastanawia mnie fakt.. Dlaczego kibiców ciągnie do tej drużyny jak magnez... O czym świadczyć mógł fakt, że w zasadzie większość biletów przeznaczonych do sprzedaży internetowej rozeszła się już pierwszego dnia. Co do tego przyciągania, jakie posiada w sobie Skra, to warto zauważyć, że dodatkowo do sprzedaży internetowej przeznaczono również bilety na sektory, których z reguły w sprzedaży w internetach nie ma, czyli taka sytuacja generalnie zdarza się dosyć rzadko (śmiem twierdzić, że tylko na mecze Skry?).. więc przypadek? Nie sądzę. Jedno jest pewne. Jest to jedna z lepszych drużyn w naszej lidze, czemu zaprzeczyć się nie da, z równie dobrymi zawodnikami. Chociaż na dobrą sprawę uznać można, że przecież w innych drużynach też znaleźć można więcej niż jedno "znane" nazwisko, nie tylko z polskiej "sceny siatkarskiej", ale również zagranicznych. Może świadczyć o tym przyciąganiu mogą.. liczne sukcesy... Sama nie wiem. Jakieś propozycje? 

Mimo to.. Jadąc na dzisiejszy (tak długo przeze mnie wyczekiwany.. bo wiadomo.. ukochana drużyna) mecz, nie sądziłam, że przyjdzie mi oglądać taką Skrę, jaką była ona dzisiaj. Wyobrażałam sobie, że skoro spotykają się dwie drużyny.. Jedna z tak bogatym dorobkiem jak Skra z drugą.. Która w takim składzie, w jakim jest aktualnie, gra pierwszy sezon.. Nie ma o czym mówić. Godzinka z prysznicem i do domu. Mimo to siatkówka po raz kolejny nauczyła mnie, że nie warto wyrokować przed czasem, ponieważ jest to sport niezwykle zaskakujący i wiele się może podczas meczu wydarzyć. Oczywiście tak było i tym razem. Po raz kolejny sprawdzić by się mogło powiedzenie, by nie oceniać książki po okładce, a w tym przypadku tego, która drużyna jest faworytem meczu. Choć w tym przypadku z logicznego punktu widzenia była to Skra.. W rzeczywistości to MKS Będzin był takim trochę czarnym koniem tego meczu. No ale po kolei. 















Po pierwszym secie wydawać by się mogło, że odbędzie się  "według mojego scenariusza". Szybka akcja. W zasadzie Wlazły pozamiatał całego seta i.. Dopóki sam nie zepsuł akcji, to.. niszczył zagrywką. Stąd wygrana Skry do 18. W drugim secie... Wygranym przez MKS na przewagi (28:26) według mnie Skra przeciwnika trochę zlekceważyła. Wyszli pewnie z założenia, że skoro w pierwszym secie poszło gładko, to w przerwach seta drugiego w zasadzie nie trzeba mieć nic do powiedzenia, można sobie pośmieszkować, bo pójdzie równie szybko. O ile Skra w pierwszym secie w zasadzie wodziła prym, o tyle... w drugim secie pojedynek był stosunkowo wyrównany, o czym świadczyć może chociażby wspomniany wynik. Można uznać... cytując "wodzireja" meczu... Obu drużynom "siatka przeszkadzała" i "pomagała". W kolejnym secie... Zasadniczo bardziej przeszkadzała Skrzatom. O ile myślałam, że drugi set.. to tylko jednorazowa "wpadka" Bełchatowa, o tyle kolejny set.. Miałam wrażenie, że bełchatowscy siatkarze jakby... zostali w szatni. Z boiska zszedł Wlazły... Szalpuk jakoś nie mógł również złapać właściwego rytmu. Inaczej mówiąc- rzeźnia. 


W tym miejscu naprawdę muszę pochwalić zespół z Będzina. Chłopaki dawali radę, widać było wypływającą z ich gry ambicję.. Zresztą, nie ma co tu dużo mówić, nie bez powodu wygrali ZE SKRĄ dwa sety, kradnąc im jeden punkt. W zasadzie rzadko kiedy chwalę MKS, więc chyba to ten czas. Na dobrą sprawę wcale tego tie-breaka przegrać nie musieli, ba.. nie musieli przegrać nawet 4 seta, ponieważ mieli kilku punktową przewagę. Przegrali tylko dlatego, że Skra w końcu się obudziła i jakby.. doszli do wniosku, że.. "kończymy tę robotę". Tak się zawzięli, że sędzia podarował im (świątecznie) żółtą kartkę, a Bartek Kurek o mało nie wyleciał z boiska, za... niezbyt uprzejme zachowanie. No ale toż ja MKS Będzin miałam teraz chwalić. Wiadomo.. Gra godna mistrza może i to nie była, ale chłopaki dawali radę. Patrzyło się przyjemniej na ich grę niż podczas spotkania z ZAKSĄ. No i tak jak mówiłam.. Niewiele brakowało, a zgarnęliby 3 punkty, ogrywając Skrę! 













Generalnie rzecz biorąc mecz był dość nierówny. Trzeba przyznać, że było sporo dobrych akcji, ładne bloki, asy serwisowe (+atakowanie Wlazłego piłką...), wiele ambicji i determinacji, ale było równie dużo akcji beznadziejnych... Bezsensownie tracone punkty w akcjach.. które dałoby się rozegrać z pewnością lepiej. Z całym szacunkiem i sympatią, jaką darzę Skrę.. Muszę przyznać, że wygrali troszkę... fuksem. Na szczęście w porę się obudzili, nie dając w tie-breaku szans przeciwnikowi. 
















Mimo to wygrana Skry bardzo mnie cieszy. Głównie dlatego, że patrząc na ich dzisiejszą grę.. musiałam zbierać parę razy zęby z podłogi.. Bo nie były to zagrania... Skrzatowe. To muszę przyznać, że wygrana Bełchatowa cieszyć mnie będzie zawsze. Toż to moja ukochana drużyna jest <3 na dobre i na złe! :) 



"Maaaaam tę moooc!"




Mimo to znowu pora na pochwały w kierunku MKS-u Będzin, co nie zdarza mi się zbyt często. Myślę, że z tą drużyną jeszcze się polubimy (pod warunkiem, że nie będzie kradła już więcej punktów "mojej" Skrze :D). Fajnie, że chłopaki grają co raz lepiej (raz lepiej, raz gorzej, ale jak już pisałam.. siatkówka jest nieprzewidywalna i wszystko się może zdarzyć). Z pewnością z drużyną z Będzina spotkam się jeszcze niejednokrotnie. Mam nadzieję, że tym razem przy mniej zatłoczonej widowni... bo dzisiaj.. to hala była pełniutka :) o lepszej formie Będzina może świadczyć fakt, że z każdym meczem... i nowym sezonem mają co raz więcej kibiców, którzy na mecze przyjeżdżają nie dla "czołowych" drużyn, ale właśnie dla MKS-u. Mam nadzieję, że to nie tylko kibice sezonowi (chociaż sama się tak teraz czuję w stosunku do Będzinian), ale prawdziwi kibice, którzy będą z tą drużyną na dobre i złe (jak ja za Skrą :D). 














MVP meczu został Srećko Lisinac. Natomiast jeśli miałabym wytypować najlepszego zawodnika z Będzina.. Hm.. Wydaje mi się, że wybrałabym Marcina Walińskiego. Z mojego punktu widzenia.. Szło mu bardzo dobrze, jakieś tam dobre akcje..  no i także tego.. Swoją drogą.. Mówiłam Wam już, że urzeka mnie sposób zagrywki Artura Ratajczaka? Zwrócił ktoś na to uwagę? :) 















Tyle na dziś.. Z niecierpliwością czekam na kolejny mecz MKS-u.. I miejmy nadzieję, że do następnego spotkania ze Skrą czas zleci... bardzo szybko :) 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.